Oświęcimska uczta!
Unia Oświęcim 4-0 (2-0) MKS Chrzanów
1:0 20’ Lichota P., 2:0 30’ Bury M., 3:0 68’ Samobójcza, 4:0 80’ + 1’ Migdał P.
Skład zespołu Unii: Rupa, Ochman, Żywicki, Kłakus, Malik,Jarosz, Bury, Łuczak, Lichota, Migdał, Pokrzyk (41' Chowaniec)
Do tej pory było to chyba najlepsze 80 minut w wykonaniu naszej drużyny. Radość jest tym większa, gdyż w kadrze zabrakło kilku podstawowych zawodników. Choroba wykluczyła z gry R. Babiucha oraz J. Kozieł. Do kadry juniorów starszych musieli dołączyć : K. Matlak, G. Czechowicz oraz w ostatniej chwili M. Janicki. Do tego na ławce rezerwowych zasiadł M. Chowaniec, który narzekał na uraz. Korzystając z uprzejmości trampkarzy cały mecz rozegrał bramkarz – Ł. Rupa i S. Ochman.
Dwie pierwsze, koronkowe akcje dawały nadzieję na efektowną grę naszego zespołu. Początek meczu należał do naszego kapitana. P. Lichota raz za razem nękał przeciwnika dając do zrozumienia kto będzie rozdawał karty dzisiejszego dnia. W 9 i 12 minucie postraszył rywali po indywidualnej akcji uderzeniem z dystansu. Następnie sprytnie wyłuskał piłkę w polu karnym jednak próba przelobowania bramkarza nie przyniosła efektu bramkowego. Prawdziwy walczak jednak się nie poddaje. W 20 minucie po raz kolejny „Alexis” zdecydował się na uderzenie z dystansu. Tym razem piłka wylądowała pod poprzeczką bramki dając cenne prowadzenie. Nie ma o czym „gadać”. Po raz kolejny byliśmy świadkami dojrzałej i atrakcyjnej gry. Świetnie funkcjonował podstawowy element gry – kierunkowe przyjęcie piłki. Brzmi śmiesznie? Może i tak, ale ten element pozwolił na szybką grę oraz idąc dalej – efektywne budowanie fazy ataku.
W 30 minucie na 20 m faulowany był M. Bury. Sam poszkodowany podszedł do piłki i ładnym technicznym uderzeniem dał nam dwubramkową zaliczkę. Przeciwnik wobec naszej postawy raczej chciał dotrwać do przerwy. Łukasz w tej części gry był praktycznie bezrobotny.
W drugiej połowie przeciwnik mógł być jednym słowem „rozstrzelany”. Wszystko grało jak w dobrej kapeli. Ostatnie podania otwierały drogę do bramki, ale tylko dwa razy udało się umieścić piłkę w siatce. W 52 minucie P. Migdał zrobił wszystko co najlepsze – przyjął idealnie piłkę, wymanewrował dwóch obrońców, ale nie zdecydował się na uderzenie z prawej nogi. „Przekładka ” okazała się złym wyborem. Niespełna minutę później „Chavez” znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem ale i tym razem futbolówka nie znalazła drogi do bramki. Goście próbowali akcji zaczepnych i w zasadzie jedna z nich mogła się zakończyć bramką gdyby nie bardzo niecelne uderzenie przeciwnika z 16 m. Nasze akcje z kolei cały czas nabierały tempa. Biało – Niebiescy byli kreatywni co sprawiało, że przeciwnik musiał się trochę „zmęczyć myśleniem”. Kolejne dwie świetne sytuacje bramkowe nie dały efektu. Ale przyszła 68 minuta. To nie była piłka nożna-to był bilardJ Duet M. Bury – P. Lichota w fenomenalny sposób rozmontowali linie defensywną przyjezdny szybkimi zagraniami na jeden kontakt, poczym zagrał piłkę wzdłuż bramki, gdzie czyhał „Chavez”. Piłka jednak do niego nie dotarła bo interweniujący obrońca sam wpakował ją do bramki. Ostatnie 13 minut to nasz miażdżąca przewaga. W tym czasie wykreowaliśmy… 6 czystych pozycji strzeleckich. Udało się wykorzystać ostatnią, po której sędzia odgwizdał koniec spotkania. Szczęśliwym autorem bramki był P. Migdał, który tym samym zdobył swoją premierową bramkę w trwającym sezonie. Miejmy nadzieję, że tym trafieniem rozwiązał przysłowiowy worek!
To była sobotnia uczta, okraszona nie wynikiem, nie bramkami, ale stylem, który zaprezentowali młodzi Uniści. Oczywiście należy wyeliminować błędy, które niewątpliwie mają miejsce oraz uczyć się nowych rzeczy. Ale wszystko w swoim czasie.
Na słowa uznania zasłużyli wspomniani we wstępie trampkarze – Ł. Rupa oraz S. Ochman. Łukasz pewnie kierował grą od tyłu i świetnie radził sobie na przedpolu. Sebastian? To nie był jego dobry występ. To był jego bardzo dobry występ, który powinien zapamiętać na długo. Zaznaczyć trzeba, że przyszło mu stanąć do walki z 3 Lata starszymi zawodnikami. BRAWO!
Następne spotkanie już za tydzień w Kossowej z tamtejszą Przełęczą.
Komentarze