Książe Zatora!
LKS Zatorzanka Zator – MKP Unia Oświęcim 2:3 (1:2)
Kozieł, Chowaniec, Babiuch, Czechowicz , Żywicki (Kłakus 25’, Tadeusz 41’),Malik, Jarosz, Bury, Lichota, Migdał, Matlak
1:0 – 9’
1:1 – Czechowicz 18’
1:2 – Lichota 40’
2:2 – 48’
2:3 – Babiuch 60’
Niedzielne spotkanie zapowiadało się niezwykle emocjonująco i tak też było w rzeczywistości. 5 bramek, 5 żółtych kartek, zmienne losy meczu oraz ogrom zdrowia włożony przez zawodników obydwu drużyn sprawiły, że warto jednak poświęcić swój czas i zobaczyć z trybun jak prezentują się młodzi zawodnicy.
Pamiętaliśmy jak w pierwszej grze kontrolnej właśnie w Zatorze ulegliśmy rywalowi 5:2. Zdawaliśmy sobie sprawę, że i tym razem nie będzie łatwo. Tym bardziej, że Gospodarze stracili 2 punkty w meczy ze Skawą i jasne było, że priorytetem było zgarnięcie pełnej puli. My przystąpiliśmy do meczu w osłabieniu. Z powodu kontuzji nie mógł wystąpić B. Łuczak, a tylko połowę mógł rozegrać P. Kłakus i W. Tadeusz. To jednak nie koniec problemów, ale o tym za chwilę.
Rywal wyciągnął wnioski z wakacyjnego sparingu. Od pierwszych minut, czekał przyczajony na własnej połowie by tam podjąć próbę przechwytu i szybkiej kontry. My, wierni swojemu stylowi, chcieliśmy prowadzić grę, budować fazę ataku od bramki i po prostu cieszyć się z gry w piłkę nożną. Od początku przejęliśmy inicjatywę na boisku. Już w 2 i 3 minucie uderzeniami z dystansu postraszyli K. Matlak i P. Malik, który z konieczności wystąpił w środku pola. Gra się „kleiła” , ale to przeciwnik pierwszy zadał pierwszy cios. Po stracie w środku, Zator wyszedł z szybką 3x3. Sytuacja nie była groźna jednak z interwencją pośpieszył się jeden z obrońców i po chwili Janek musiał skapitulować. Biało – Niebiescy nie stracili głowy i trzeba bić brawa za konsekwencje i cierpliwość w dążeniu do celu. A nim była przede wszystkim mądra i kreatywna gra. Nie długo po stracie bramki, Sz. Jarosz zmusił do nie lada wysiłku bramkarza miejscowych kąśliwym uderzeniem. Ten jednak spisał się bez zarzutu ekspediując piłkę na rzut różny. A propos rzutu rożnego…18 minuta. Piłkę dorzuca Malina a w polu karnym przytomnie zachowuję się G. Czechowicz i zdobywa swoją pierwszą bramkę w sezonie, która niewątpliwie dodaje wiatru w żagle. Próbujemy różnych sposobów, aby rozmontować zatorską defensywę jednak ciężko dojść do czystej sytuacji kiedy przeciwnik jest czyha na własnej połowie. Po drodze zmuszeni byliśmy do wykonania przymusowej zmiany. Boisko opuścić musiał filar naszej linii defensywnej – P. Żywicki. A była dopiero 25 minuta meczu.
Zbliżała się 40 minuta. W zamieszaniu pod naszym polem karnym, od straty bramki uratował nas słupek. My odpowiedzieliśmy skuteczniej. M. Chowaniec świetnie ograł przy linii bocznej przeciwnika i prostopadłą piłką uruchomił P. Lichota. Mimo, że był faulowany, utrzymał się przy piłce wpadł w pole karne i ze znanym stoickim spokojem umieścił piłkę w siatce obok interweniującego bramkarza. Wymarzona końcówka drużyny, która w tej części gry zasłużyła na prowadzenie.
W przerwie dokonaliśmy dużych roszad. Kolejna wymuszona zmiana spowodowała, że do drugiej połowy musieliśmy przystąpić w eksperymentalnym ustawieniu. I trzeba przyznać, że w drugiej połowie to przeciwnik stwarzał zdecydowanie groźniejsze sytuacje. My straciliśmy przede wszystkim na jakości jak również popełnialiśmy nie wymuszone błędy w tym nieuzasadnione faule. To było jak woda na młyn dla przeciwnika, który potwierdził, że nie liczy się styl a efekt końcowy. Dlatego byliśmy świadkami licznych długich piłek na silnych napastników, z którymi trzeba było walczyć o pozycję.
W 48 minucie w kontrowersyjnej sytuacji Zator zdobył bramkę wyrównującą. Oświęcimscy zawodnicy byli przekonani, że napastnik gospodarzy przyjął piłkę ręką przed oddaniem uderzenia. Na nic zdały się protesty i na tablicy znów widniał remis. Trzeba jednak przyznać, że ta bramka wisiała w powietrzu.
Widać było na murawie, że żadna ze stron nie chciała podzielić się punktami. Zaangażowanie było ogromne. Nie istniało pojęcie „stracona piłka”. W 60 minucie Malina dośrodkowywał w pole karne tym razem z rzutu wolnego. Piłka powędrowała na długi słupek, gdzie jeden z najniższych zawodników na boisku – R. Babiuch celnie uderzył głową. Radość była ogromna ale do końca zostało 20 minut.
Gospodarze wręcz rzucili się do odrabiania strat, każda piłka wędrowała pod nasze pole karne niczym podejmowane akcje doliczonego czasu gry. My też szukaliśmy swoich szans. Świetne uderzenia S. Jarosza i M. Burego minimalnie minęły bramkę, a uderzenie G. Czechowicza z 7 m nie znalazło drogi do bramki…. Kiedy zawodnicy z pola mieli problemy z zatrzymaniem przeciwników na straży był Jan Kozieł! To imię i to nazwisko będzie się śnić po nocach zatorskiej drużynie i licznej widowni. Janek bronił jak w transie. A wisienką na torcie była interwencja z 87 minuty. Wszyscy widzieli już piłkę lądującą w bramce po precyzyjnym uderzeniu z dystansu…Wszyscy ale nie Janek. Wyciągnął się jak struna na linii i końcami palców sparował piłkę na korner. Jeśli A. Woźniak mógł zostać Księciem Paryża, to niewątpliwie Janka można okrzyknąć Księciem ZatoraJ
Po zakończeniu tego emocjonującego spotkania mogliśmy cieszyć się, że zatrzymaliśmy naprawdę silny zespół. Po świętowaniu trzeba myśleć już o kolejnym rywalu. W sobotę na Legionów rozegramy derby z Sołą Oświęcim.
Komentarze